17 kwietnia 2025 roku mija dokładnie 400 lat od oficjalnego założenia Zgromadzenia Misji. Jest to dla nas przede wszystkim okazja do wdzięczności Bogu za życie św. Wincentego a Paulo, za nasze zgromadzenie i za powołanie tak wielu misjonarzy. Niech ten dzień będzie więc pełny dziękczynienia Bogu.
Dziękujemy za Eucharystię. Bóg nie tylko nam o sobie opowiada, nie tylko zaprasza do rozmowy, ale daje nam siebie. Dosłownie. To znaczy, że relacja, którą z Nim tworzymy, nie jest byciem obok, nie jest byciem przy, ale jest byciem „w”, jest trwaniem, jest byciem w komunii, byciem jednością. Z Bogiem. Wychodzimy z Mszy i nie jesteśmy sami. Idziemy z Nim. On idzie w nas.
Dziękujemy za kapłanów, w tym za misjonarzy świętego Wincentego a Paulo. Kapłaństwo kojarzy nam się ze służbą, ale to Jezus jest tym, który służy jako pierwszy. On klęka przed Apostołami i myje im nogi. Bóg myje nogi dziś także biskupom, kapłanom i nam wszystkim. On nam służy i pokazuje nam, czym jest służba. Czy ktoś z nas na to zasługuje? Na taką miłość Boga się nie zasługuje, ją się przyjmuje.
Dziękujemy za 400 lat Zgromadzenia, słuchając słów św. Wincentego a Paulo, który podkreśla, że jest to dzieło Boga. Jemu należy się chwała i ufność. Mówił o tym w taki sposób komentował początki misjonarzy:
„Miejmy ufność w Bogu, moi księża i bracia, ale niech to będzie ufność pełna i doskonała. Bądźmy tego pewni, że jeśli Bóg rozpocznie w nas swe dzieło, to doprowadzi je do końca. Pytam was, kto założył zgromadzenie? Kto przeznaczył nas do głoszenia misji, zajmowania się kandydatami do święceń, konferencjami, rekolekcjami itd.? Czy to ja byłem? Absolutnie nie. Czy był to ksiądz Portail, którego Bóg złączył ze mną od początku? Absolutnie nie, gdyż wcale o tym nie myśleliśmy i nie czyniliśmy w tym celu żadnych planów. Kto więc jest autorem tego wszystkiego? To Bóg, to Jego ojcowska opatrzność i Jego czysta dobroć. My wszyscy bowiem jesteśmy tylko nędznymi pracownikami i biednymi ignorantami. Nie ma pośród nas wcale lub niewiele jest osób znakomitych, możnych, wykształconych, zdatnych do czegokolwiek. A zatem Bóg uczynił to wszystko i uczynił to przy pomocy takich osób, które zechciał wybrać, by cała chwała Jemu przypadła w udziale. Złóżmy więc w Nim całą ufność, bo jeśli ją pokładać będziemy w ludziach, albo jeśli opierać się będziemy na jakichś korzyściach natury lub fortuny, wówczas Bóg opuści nas. Ale trzeba, powie ktoś, pozyskiwać przyjaciół i dla siebie, i dla zgromadzenia. O moi bracia, brońmy się przed takim myśleniem, bo zawiedziemy się na nim. Szukaj my jedynie Boga, a On zatroszczy się i o przyjaciół, i o wszystko inne, tak że niczego nie będzie nam brakować. Czy chcecie wiedzieć, dlaczego nie osiągamy dobrych rezultatów w jakiejś pracy? Dlatego, że polegamy tylko na sobie. Jakiś kaznodzieja, superior czy spowiednik zanadto ufa swej roztropności, wiedzy i inteligencji, i co czyni Bóg? Opuszcza go. Zostawia go samemu sobie. I choć on pracuje, to wszystko, co robi, nie przynosi żadnego owocu. Bóg czyni tak po to, by ten człowiek uznał swoją nieużyteczność i by z doświadczenia na własnej skórze dowiedział się, że choćby miał nie wiem jaki talent, to bez Boga nie może nic”
(Święty Wincenty a Paulo, „KONFERENCJE”, tom XI, oprac. P. Coste CM, tłum. J. Kapuściak CM, WITKM, Kraków 2017)