Sługa Boża Barbara Samulowska
(1865-1950)
Barbara Samulowska urodziła się na Warmii. Już w dzieciństwie napisano o niej: Biega ciągle jak kozaczek lub sarenka. Ma oczy czarne, twarz oliwkową, włosy ciemne. Jest obrazem niczym nie skrępowanej swobody. Stanowi obraz prostoty i natury żywej.
Kuzynka Barbary, Justyna Szafryńska, dnia 27 czerwca 1877 r. miała w Gietrzwałdzie widzenie Matki Bożej. Opowiedziała jej o tym i odtąd razem chodziły na miejsce objawień, które trwały do 16 września. Powiadomiony o wydarzeniach biskup warmiński powołał specjalną komisję, która wielokrotnie przesłuchiwała wizjonerki i przedstawiała im różne pytania, jakie miały zadawać podczas kolejnych objawień.
Maryja przedstawiała się jako Niepokalanie Poczęta i zachęcała do gorliwego odmawiania różańca. Odpowiedzi na bardziej szczegółowe pytania, przewyższały poziom wykształcenia dziewcząt i dlatego komisja zajęła pozytywne stanowisko, co do objawień oraz samych wizjonerek i w protokole z 1 września 1877 r. stwierdzono: Doszliśmy do przekonania, że objawienia w Gietrzwałdzie muszą mieć realną podstawę. Prostota dzieci i ich jednostajne zachowanie się od początku objawień aż do tego czasu, ich dobra sława, ich dziecinne grzeczne obyczaje, ich bezinteresowność nie szukająca żadnego zysku, wszystko to wyklucza wszelką wątpliwość, co do ich prawdomówności i rzetelności.
Po zakończeniu objawień dla ochrony dziewcząt przed ludzką ciekawością, a także dla uniknięcia prześladowania ze strony władz pruskich, umieszczono je w domu sióstr miłosierdzia w Lidzbarku Warmińskim. Wkrótce jednak władze zamknęły ten dom i obie wizjonerki wraz z siostrami przeniosły się do Chełmna. Po okresie nauki szkolnej obie wyraziły chęć wstąpienia do zgromadzenia i zostały przyjęte do postulatu, a następnie wysłano je do Paryża, gdzie rozpoczęły seminarium.
Po zakończeniu formacji siostra Barbara pracowała w paryskim żłobku. Ponieważ od dawna marzyła o pracy misyjnej, w 1895 r. wysłano ją do Gwatemali i wtedy przyjęła imię Stanisława. Przez pewien czas pełniła funkcję dyrektorki seminarium, a następnie zlecono jej przełożeństwo domu w Antigua, gdzie siostry pracowały w bardzo zaniedbanym szpitalu. Siostra Stanisława okazała się doskonałą organizatorką; przyczyniła się do znacznej poprawy sytuacji chorych i personelu. W 1909 r. choroba (febra tyfoidalna) zmusiła ją do wyjazdu na leczenie do Paryża.
Po powrocie skierowano ją do Szpitala Głównego w stolicy kraju Gwatemali. Dwukrotnie, w krótkim odstępie czasu: w grudniu 1917 r. i w styczniu 1918 r. Gwatemalę nawiedziły trzęsienia ziemi. Ogromne zniszczenia zanotowano i w stolicy. Szpital był w ruinie. Siostra Stanisława dokładała wszelkich starań, aby zaradzić nieszczęściu. Postarała się najpierw o zbudowanie prowizorycznych baraków, a następnie o odbudowę głównych budynków. Jeszcze nie zakończono wszystkich prac, gdy w 1920 r. wybuchła wojna domowa. Szpital musiał przyjmować wielu rannych. Po przeprowadzonej wizytacji zanotowano: Szpitale i sierocińce pozostające pod zarządem sióstr miłosierdzia Świętego Wincentego a Paulo są wzorowo prowadzone. Siostry dokonują dzieł zdumiewających. Bez przerwy pielęgnują liczne zastępy chorych. Z poświęceniem wychowują maleńkie dzieci. Ich nigdy niesłabnące poświęcenie dla bliźnich często posunięte jest do granic bohaterstwa.
Po zakończeniu formacji siostra Barbara pracowała w paryskim żłobku. Ponieważ od dawna marzyła o pracy misyjnej, w 1895 r. wysłano ją do Gwatemali i wtedy przyjęła imię Stanisława. Przez pewien czas pełniła funkcję dyrektorki seminarium, a następnie zlecono jej przełożeństwo domu w Antigua, gdzie siostry pracowały w bardzo zaniedbanym szpitalu. Siostra Stanisława okazała się doskonałą organizatorką; przyczyniła się do znacznej poprawy sytuacji chorych i personelu. W 1909 r. choroba (febra tyfoidalna) zmusiła ją do wyjazdu na leczenie do Paryża.
Po powrocie skierowano ją do Szpitala Głównego w stolicy kraju Gwatemali. Dwukrotnie, w krótkim odstępie czasu: w grudniu 1917 r. i w styczniu 1918 r. Gwatemalę nawiedziły trzęsienia ziemi. Ogromne zniszczenia zanotowano i w stolicy. Szpital był w ruinie. Siostra Stanisława dokładała wszelkich starań, aby zaradzić nieszczęściu. Postarała się najpierw o zbudowanie prowizorycznych baraków, a następnie o odbudowę głównych budynków. Jeszcze nie zakończono wszystkich prac, gdy w 1920 r. wybuchła wojna domowa. Szpital musiał przyjmować wielu rannych. Po przeprowadzonej wizytacji zanotowano: Szpitale i sierocińce pozostające pod zarządem sióstr miłosierdzia Świętego Wincentego a Paulo są wzorowo prowadzone. Siostry dokonują dzieł zdumiewających. Bez przerwy pielęgnują liczne zastępy chorych. Z poświęceniem wychowują maleńkie dzieci. Ich nigdy niesłabnące poświęcenie dla bliźnich często posunięte jest do granic bohaterstwa.
W 1923 r. siostra Stanisława jeszcze raz przybyła do Paryża. Wtedy też mogła odwiedzić Chełmno i spotkać się z rodziną. Szybko jednak wróciła do Gwatemali i do pracy w tamtejszym szpitalu. W liście do kuzynki pisała: Jestem zawsze bardzo szczęśliwa w służbie Bożej. Bardzo jestem wdzięczna Panu Jezusowi i Matuchnie Najświętszej za święte powołanie siostry miłosierdzia. Jestem w wielkim szpitalu. Mamy 1.300 chorych do pielęgnowania, którymi opiekuje się trzydzieści sióstr i wiele personelu pomocniczego. Wszyscy mnie tu znają, bo mam już czterdzieści dwa lata pobytu w Gwatemali i siedemdziesiąt dwa lata życia. Moje kochane siostry bardzo się o mnie troszczą.
Od 1940 r. praca sióstr stawała się coraz trudniejsza. Władze państwowe z niechęcią odnosiły się do Kościoła, a więc i do sióstr miłosierdzia. W szpitalu narastały konflikty powodowane przez administrację. Siostra Stanisława cierpiała z tego powodu.
Brakowało jej sił. W liście do kuzynki w 1947 r. pisała: Jestem już stara, ale Pan Jezus pozwala mi jeszcze pracować. Jestem bardzo szczęśliwa z powołania i bardzo kocham naszych chorych. Często jednak myślę o śmierci i do niej się przygotowuję. Na początku 1950 r. poważnie zachorowała. Cały ten rok był jej prawdziwym męczeństwem. Na jej twarzy utworzył się złośliwy, bardzo bolesny rak. Jedna z sióstr pisała 25 października 1950 r.: Nie może już wstawać i prawie nie przyjmuje posiłków.
Siostra Stanisława zmarła 6 grudnia 1950 r. Miała wtedy 85 lat życia i 66 lat powołania, 54 lata pracowała ofiarnie w Gwatemali. W 2005 r. w Gietrzwałdzie rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny.