Po dramatycznych wydarzeniach ubiegłego roku, gdy cierpienia spowodowane wojnami, katastrofami naturalnymi i głodem zostały spotęgowane pandemią COVID-19, wiara wzywa nas do przeżywania nowego roku 2021 w nadziei, nawet w sytuacjach, które po ludzku są beznadziejne.
Wraz z rozpoczęciem Wielkiego Postu kontynuujemy refleksję nad fundamentami, które uczyniły św. Wincentego a Paulo „mistykiem Miłosierdzia”, a dokładniej nad jego i naszą relacją z Chrystusem zniekształconym, którą zaczęliśmy zgłębiać przy okazji ikony „Zbawiciela ze Zwienigorodu”.
Jak napisałem w zeszłorocznym Liście na Adwent, osoba Jezusa jest w centrum tożsamości Wincentego a Paulo jako „mistyka Miłosierdzia” oraz w centrum duchowości wincentyńskiej i charyzmatu. Jezus jest racją naszego bytu i osobą, której sposób myślenia, odczuwania, mówienia i działania staje się celem naszego życia. Wincenty wiedział, jak ważna jest zażyła relacja z Jezusem dla osobistego nawrócenia i owocnej posługi: „Ani filozofia, ani teologia, ani rozprawy nie przemienią dusz! Musi się w to włączyć Jezus Chrystus i my z Nim. Konieczne jest, byśmy działali w Nim, a On w nas, byśmy przemawiali jak On i w Jego duchu, podobnie jak On był w Ojcu i głosił naukę, którą Ojciec Mu przekazał”.
O ile ikona „Zbawiciela ze Zwienigorodu” zachęca nas do kontemplowania oblicza Jezusa, to ta wielkopostna refleksja zaprasza do dialogu z Jezusem zniekształconym. Około 30 lat temu, natrafiłem na książkę napisaną przez hiszpańskiego jezuitę, Ramóna Cué, zatytułowaną Mój Chrystus połamany. Na jej okładce znajdował się połamany krucyfiks. Chrystus był pozbawiony nogi, a także prawego ramienia i palców lewej ręki. Nie miał twarzy, a nawet krzyża. Ten obraz przykuł moją uwagę, a jego historia wzbudziła we mnie pragnienie posiadania podobnej figury.
Mój Chrystus połamany opowiada historię księdza, który kochał dzieła sztuki. Pewnego dnia, podczas wizyty w antykwariacie, wśród wielu pięknych obrazów, rzeźb i innych dzieł zobaczył rzeźbę, która od razu przyciągnęła jego uwagę. Był to połamany krucyfiks. Mimo uszkodzeń, to dzieło znanego artysty nadal miało swoją wartość rynkową.
Ksiądz był tak zaintrygowany owym dziełem, że postanowił je kupić i odrestaurować, by przywrócić jego pierwotne piękno. Konserwator, do którego się zwrócił, zdał sobie sprawę, że naprawa rzeźby będzie wymagała wiele pracy i w związku z tym zażądał dużej sumy pieniędzy. Ksiądz nie mógł zapłacić tak wysokiej ceny, więc postanowił zabrać Chrystusa połamanego do siebie w takim stanie, w jakim Go zastał.
Po powrocie, gdy był już w swoim pokoju, patrząc na Chrystusa połamanego, zaczął czuć się nieswojo, a nawet uniósł się gniewem. Podniesionym głosem zapytał: „Kto się odważył podnieść rękę na Ciebie? Kto tak brutalnie oderwał Cię od krzyża? Kto mógł tak okrutnie oszpecić Twoją twarz?”
Nagle odezwał się jakiś stanowczy głos: „Zamilknij! Zadajesz zbyt dużo pytań”.
Ten przenikliwy głos zestawiony z okaleczonym ciałem wcale nie uspokajał księdza. Był oszołomiony. Chciał pocieszyć Chrystusa, mówiąc drżącym głosem: „Panie, mam pomysł, który Ci się spodoba. Znajdę sposób, by przywrócić Tobie dawny wygląd. Nie chcę, nie mogę na Ciebie patrzeć tak okaleczonego. Zobaczysz, będziesz piękny. Wiesz, że zasługujesz na wszystko. Będziesz miał nową nogę, nowe ramię, nowe palce, nowy krzyż, a przede wszystkim będziesz miał nową twarz”.
Ponownie rozległ się głos Chrystusa, który przemówił z mocą: „Sprawiasz mi zawód. Za dużo mówisz. Nie odnawiaj Mnie. Zabraniam ci!”
Zaskoczony Jego energicznymi i stanowczymi słowami, ksiądz odparł: „Czy nie rozumiesz, Panie, że będzie dla mnie ustawicznym cierpieniem – za każdym razem, gdy na Ciebie spojrzę – widzieć Cię połamanego i okaleczonego? Czy nie rozumiesz, że sprawiasz mi ból?”
Pan odpowiedział: „Właśnie o to Mi chodzi. Nie odnawiaj Mnie. Zobaczymy, czy patrząc na Mnie właśnie takiego, przypomnisz sobie o Moich cierpiących braciach i siostrach i czy będą sprawiać ci ból. Zobaczymy, czy tak Połamany i Okaleczony będę ci służył jako znak cierpienia innych, znak, który wykrzyczy boleść Mojej drugiej Męki w Moich braciach i siostrach. Pozostaw Mnie połamanym. Całuj Mnie połamanego!”
Ksiądz powiedział: „Mam Chrystusa bez krzyża. Niektóre osoby mogą mieć krzyż bez Chrystusa. Tymczasem On nie może odpocząć, bo brakuje Mu krzyża, a osobisty krzyż może być tylko niesiony z Chrystusem. Zaczęliśmy więc szukać drewnianego krzyża dla Chrystusa połamanego, na którym mógłby odpocząć. Ale znaleźliśmy nasz krzyż. Połączcie je razem, a Chrystus połamany będzie kompletny. Chrystus połamany odpoczywa na naszym krzyżu. Będziemy razem nieśli ten krzyż”.
Czując się ciągle nieswojo, ksiądz kontynuował swój intensywny dialog z Chrystusem: „Chciałbym odrestaurować Twoją brakującą rękę”. Pan odpowiedział: „Nie chcę ramienia z drewna. Chcę prawdziwej ręki z ciała i kości. Chcę, abyś stał się ręką, której Mi brakuje. Właśnie ty!”
„Panie – wykrzyknął ksiądz – masz tylko jedną nogę! Nie możesz nawet sam chodzić. Potrzebujesz pomocy”. Chrystus odpowiedział: „Trzeba, żebym pracował, tak jak to czyniłem w Nazarecie”. Ksiądz odrzekł: „Jeśli chcesz, jestem gotów pomóc Ci znaleźć pracę. Jednak ostrzegam: w Twoim obecnym stanie, nigdy nie znajdziesz pracy, chyba że przedstawisz się jako sam Chrystus”.
Pan zabronił księdzu przedstawiania Go jako Chrystusa. Razem wchodzili do wielu sklepów i zakładów, ale nikt nie zaproponował Mu zatrudnienia. Pan zawołał z głębokim westchnieniem: „Jak ludzie mogą mówić, że kochają Chrystusa i tym samym sercem gardzić osobami poszukującymi uczciwej pracy? Ja jestem nimi, a oni są Mną”.
Ksiądz poskarżył się: „Jak trudno mi kochać Chrystusa bez twarzy!” Poświęcił wiele godzin na poszukiwanie pięknej twarzy, odpowiedniej dla Chrystusa połamanego, by ukoić swój wewnętrzny niepokój, ale Chrystus jeszcze raz powiedział donośnym głosem: „Chcę pozostać taki, jaki jestem, połamany i bez twarzy. Dlaczego chcesz Mnie odrestaurować, dla siebie albo dla innych? Czy widząc Mnie w takim stanie, czujesz się nieswojo?” Następnie dodał łagodniej: „Proszę, przyjmij Mnie takim, jakim jestem. Przyjmij Mnie połamanym, przyjmij Mnie bez twarzy”.
Chrystus mówił dalej: „Czy masz zdjęcie kogoś, kogo nie kochasz, twojego wroga? Połóż twarz tej osoby na Mojej twarzy, połóż twarze wszystkich osób najbardziej opuszczonych, odrzuconych, ubogich na Mojej twarzy. Rozumiesz? Oddałem życie za nich wszystkich. Na Mojej twarzy znajdują się wszystkie ich twarze. Rozumiesz?”
Po długich rozmowach z Chrystusem, w końcu ksiądz zrozumiał Jego przesłanie i łagodnym, pełnym tęsknoty głosem rzekł: „Chryste, chciałbym przyjąć Twoje zaproszenie, ale proszę, pomóż mi! Pomóż mi!”
Po wielu latach poszukiwań mojego własnego wizerunku Chrystusa połamanego, nad- szedł wreszcie ten dzień. Przechodząc obok pewnego budynku, spojrzałem na prawo i zobaczyłem Go: Chrystusa połamanego. Nie wiem, jak ta rzeźba się tam znalazła. Często tamtędy przechodziłem, ale nigdy później nie widziałem, by pozostawiono tam do wzięcia jakiś inny zabytkowy lub zniszczony przedmiot.
Pamiętam moje wzruszenie i niecierpliwość, gdy zastanawiałem się, czy będę mógł wziąć tę rzeźbę. Po zapytaniu i otrzymaniu pozwolenia, szybko wyszedłem i zabrałem połamanego Chrystusa do domu. Gdy byłem już w pokoju z „moim Chrystusem połamanym”, zacząłem płakać. Od tamtego dnia, już nigdy się z Nim nie rozstałem.
Dlaczego chciałem mieć Chrystusa połamanego? Oczywiście – podobnie jak ksiądz z opowiadania – wolałbym pięknego, kompletnego Chrystusa na pięknym krzyżu, którego można by było zawiesić na ścianie i otaczać czcią. Skąd zatem to pragnienie znalezienia Chrystusa połamanego? Z pewnością nie ze mnie. Ono pochodzi od Chrystusa – to jedyna odpowiedź, jaką mogę znaleźć.
Chrystus połamany staje się na naszych oczach wyraźnym znakiem, który nie przestaje zakłócać naszego spokoju i wzywać do nawrócenia. Zaprasza do nieustannego dialogu z Nim tu i teraz: w naszym świecie i w codziennych relacjach. Ten połamany Chrystus pomaga nam stawać przed Nim z naszą ludzką rzeczywistością, jak również z rzeczywistością każdego człowieka.
Chrystus jest zawsze gotowy, by słuchać i podpowiadać. Ciągle stawia przed nami wyzwanie – ale czyni to ze słodyczą i nieskończonym miłosierdziem – abyśmy odpowiedzieli na pytania typu: Jak myślisz, dlaczego ludzie Mnie tak bardzo oszpecili? Czy Chrystus po- łamany sprawia, że czujesz się nieswojo? Czy osoby „połamane” sprawiają, że czujesz się nieswojo? Co mogłoby doprowadzić do zmiany postawy wobec tych, których uważa się za „oszpeconych”? A gdzie ty się znajdujesz w stosunku do tej rzeczywistości?
Stały dialog z Jezusem był dla św. Wincentego źródłem odpowiedzi i rad:
„O Boże! Jakże pięknie jest patrzeć na Ubogich, gdy patrzymy na nich w Bogu i z szacunkiem, jakim darzył ich Jezus Chrystus! Ale jeśli patrzymy na nich według odczuć ciała i według ducha świata, to wydadzą się nam godni pogardy”.
„(…) Jezus Chrystus umarł za nas. Czyż nie jest to wystarczający argument? Jezus uszanował nas do tego stopnia, że zgodził się oddać za nas życie. Wygląda na to, że byliśmy dla Niego cenniejsi niż Jego najdroższa krew, którą przelał dla naszego zbawienia. Dał nam do zrozumienia, że nawet Jego własna krew nie jest Mu tak cenna, jak wszyscy wybrani (…)”
Mój własny Chrystus połamany – czy to przed moimi oczami, czy w moich myślach – zaprasza mnie do prawdziwego dialogu. Niech ten okres Wielkiego Postu pomoże nam pogłębić czy też po prostu nawiązać rozmowę z Chrystusem połamanym, która z pewnością nie pozostawi nas obojętnymi.
Wasz Brat w św. Wincentym, Tomaž Mavrič, CM Przełożony Generalny